Chcąc, nie chcąc, co jakiś czas życie zmusza nas do zrobienia w naszych zbiorach większych lub mniejszych porządków.
Tak się składa, że w ciągu ostatnich kilku miesięcy kolekcją zajmowałem się nawet dość sporo. Na blogu nie było tego widać, bo od pamiętnej wizyty na zlocie w Rawie Mazowieckiej odbyłem jeszcze trzy podróże – rzec by można – wakacyjne. Dwie do miasteczka Gołdap, 2. i 14. sierpnia. Pierwszy, czterodniowy wypad odbyłem z siostrą i szwagrem, którzy przylecieli z Portugalii do Polski na kilka dni. Drugi wypad – 3 dniowy (o wiele bardziej udany) choć w dokładnie to samo miejsce, odbyłem z żoną.
Na właściwy, dwutygodniowy urlop wyjechaliśmy z żoną 17-go września do córki, do Berlina, skąd 19. polecieliśmy we trójkę do Wenecji, a właściwie na 8 dniowy bardzo udany pobyt na położonej tuż przy samej Wenecji wyspie Lido (która mi bardzo przypadła do gustu). Stamtąd po urlopie polecieliśmy najpierw z powrotem do Berlina i do Warszawy wróciliśmy 29-go września. Wrześniową giełdę (niejako zapobiegawczo) sobie podarowałem. Tego dnia, w niedzielę, 10-go września była piękna, letnia pogoda i pojechaliśmy nad zalew do Rawy – pożegnać lato. Decyzja okazała się słuszna, bo z Berlina przewiozłem aż 4 modele.
A przy okazji tego ostatniego już letniego wypadu sprawdziłem, czy do Rawy Mazowieckiej nad Zalew Tatar można dojechać szybciej niż pokazałem to przy okazji prezentacji „Rawskich klasyków”. Okazało się, że można:
Dystans był co prawda o 400 m dłuższy, ale czas o 10 sekund krótszy ! Niby niewiele, ale co rekord, to rekord !
I tak, to że na blogu przez 3 i pół miesiąca była przerwa, nie oznacza, że w kolekcji nic się nie działo ! Kolekcja wciąż „puchnie”, a właściwie to już „spuchła” i trzeba w niej było zrobić trochę porządków. Operację taką, a właściwie podobną opisywałem tu 3 lata temu. Teraz „napoczęty” wtedy temat będę kontynuował !
Po powrocie z Berlina najpierw zająłem się naprawami zdobytych tam 3 modeli: Pierwszy, wylicytowany na niemieckim e-bay’u Rolls Royce stoi jeszcze w moim „warsztacie” i powoli go waloryzuję. Pozostałe dwa to pokazana tu w nagłówku bloga jako „Najnowszy nabytek” ciężarówka z naczepą – Renault R350 firmy LBS (dziś Eligor) oraz plastikowy model firmy Wiking – Mercedes-Benz SK 18 50. Oba wymagały sporych napraw. Pierwszy nie miał siodła do ciągnięcia naczepy, drugi miał urwaną kabinę. Modele te są na tyle ciekawe, że każdy z nich zasługuje na osobną prezentację. Kiedy uporałem się z ich naprawami postanowiłem je jakoś „opakować” bo oba nabyłem w sklepach modelarskich jako „używki” (rzecz jasna – bez oryginalnych opakowań).
Temat opakowań był poruszany na tym blogu tylko raz (we wspomnianym tu wpisie sprzed trzech lat). Przy kolekcji wielkości mojej i ograniczonych możliwościach prezentacji modeli, ich właściwe przechowywanie to sprawa bardzo istotna. Większość modeli w mojej kolekcji zapakowana jest w oryginalne opakowania i tak jest przechowywana. Poniżej pudło numer 2 z modelami kupionymi w latach 1991 – 1994 :
Czasem jednak, a raczej nierzadko zdarza mi się kupować modele bez opakowań i ich przechowywanie wymaga już trochę inwencji i zdecydowanie więcej wysiłku.
Na „modelikowej” giełdzie w marcu 2019 roku kupiłem 4 gablotki na modele, zaś rok później, też w marcu dokupiłem jeszcze 2 gablotki z takimi samymi podstawkami, ale nieco wyższą witrynką. Zaraz po zakupie do „niższej” gablotki trafiła opisywana tu Toyota Corolla WRC , do drugiej opisywany tu 3 lata temu Cadillac, a do trzeciej kupiona okazyjnie na giełdzie GAZ 13 Czajka :
Modelik kosztował grosze, ale jest bardzo efektowny i w witrynce prezentuje się świetnie.
Jakiś czas później, postanowiłem w wyższą gablotkę zapakować moją konwersję Żuka A11B, który po przeróbce a zwłaszcza dorobieniu imitacji plandeki do oryginalnego blistra już się nie mieścił :
Pamiętam , że z jego mocowaniem do podstawki trochę się nagimnastykowałem. Żuk, jak przystało na samochód rolniczy, zawieszony jest wysoko. Nie miałem niestety w moich szpargałach odpowiednio długiej i cienkiej śrubki, którą mógłbym przykręcić go do podstawki. Wykorzystałem więc metalową spinkę (jaką do puszki mocowane są w ścianach gniazda elektryczne czy kontakty). Spinkę tą zaczepia się od góry o ramę modelika, a od dołu jest przykręcona do podstawki.
Kilka dni temu, przeglądając pudełka z modelami, trafiłem na oryginalny blister od żuka :
Teraz będzie w niego zapakowana Simca 1100. Modelik ma z tyłu wystającą ponad dach antenkę, teraz chowa się ona w kieszeń, w którą pierwotnie wchodziła kabina żuka.
A skoro już dotknąłem tematu „opakowań zastępczych”, pokażę tu kilka moich innych pomysłów na przechowywanie modeli:
Od lat do pakowania kupionych luzem modelików wykorzystywałem pudełeczka po tabletkach do ssania Septolette:
W pokazany tu sposób już przez ponad 20 lat przechowuję modelik Bugatti 59 .
A oto i inne pomysły :
Nie pamiętam już od czego właściwie pochodzi to prawdopodobnie spożywcze opakowanie (chyba od jakieś sałatki). Idealnie mieści się w nie stary modelik Peugeot 504
Cenne są też opakowania po różnych kosmetykach czy gadżetach ze sklepów typu Rossman czy Tiger
Opisywany na blogu Mercedes-Benz 350 SE trafił właśnie do takiego opakowania już kilka lat temu.
Po dokładnym umyciu nawet opakowanie po chałwie może okazać się przydatne :
Aby opisywany również na blogu modelik Audi 80 nie „latał” w pudełeczku, pod niego podłożyłem wykonaną z czarnego styropianu wkładkę. Zapakowałem go chyba w tym samym czasie, co pokazany 3 lata temu modelik BMW (w pierwszym wpisie na temat opakowań).
Moja żona złości się kiedy kupuję serki Twój Smak Piątnica. Ona nie przepada za nimi, mi smakują, a córka kiedy przyjeżdża do nas w odwiedziny chętnie smaruje sobie nimi kanapki. Oprócz walorów smakowych mają jeszcze jedną zaletę (zwłaszcza te małe) : Opakowania po nich są bardzo przydatne i poręczne. Od jakiegoś czasu nie wyrzucam ich, a przechowuję w nich różne drobne rupiecie przydatne przy naprawach i przeróbkach modeli, posortowane na różne grupy: osobno wykałaczki, osobno małe kawałki plastiku, osobno druciki, osobno małe torebki itd.
A tu prezentowany wiosną modelik Ferrari zapakowany w jedno z takich pudełek. Aby się nie przesuwał leży na włożonej na dno wkładce z cienkiego styropianu z otworem wyciętym na koła i podwozie.
Modelik Benz Patentmotorwagen ukazał się ponad 30 lat temu w serii modeli samochodów zabytkowych jako gadżet dla autoryzowanych stacji Mercedes-Benz.
Kupiłem go kilka lat temu na giełdzie (też bez opakowania) Jest maleńki i ma zaledwie 7 cm długości (co odpowiada długości „malucha”). Gdzieś trafiłem takie maleńkie pudełko po oryginanych częściach zamiennych Mercedes-Benz i zapakowałem go w nie.
Swego czasu złote kulki – praliny Ferrero Rocher były pakowane w przezroczyste plastikowe pudełka wielkości witrynek na modeliki. Najpierw były kanciaste, później zaokrąglone.
Pudełka przeleżały pod moim biurkiem w pracy dobrych kilka lat, a kilka lat temu trafiły do nich moje „zabytkowe” już dzisiaj stare zabawki. A oto przykład innego wykorzystania opakowania po cukierkach:
W eleganckie blaszane pudełeczko z wysuwaną pokrywką i tekturową wkładką na landrynki zapakowałem pasujący do niego modelik angielskiego samochodu Hillman Imp. Na spodzie (aby było wiadomo, co w pudełku jest) nakleiłem naklejkę z wydrukowaną kopią fragmentu oryginalnego pudełka.
Na tegorocznej marcowej giełdzie kupiłem dwie używane gablotki. Jedną firmy Herpa i drugą BMW (wersja dla salonów). W pierwszej zagościł opisywany tu 16 lat temu model Ferrari Testarossa .
Zanim jednak modelik trafił do witrynki (od modelika Ferrari F40), musiałem dorobić dwie spinki służące do przymocowania go do podstawki (na wzór oryginalnych spinek firmy Herpa):
Pokazywany tu wielokrotnie drut (od zimnych ogni jest miękki), początkowo miałem wątpliwości, czy go zastosować, ale wykonana „na próbę” pierwsza spinka sprawdziła się. Tak więc z tego samego materiału wykonałem też drugą i tak Ferrari, które przechowywałem do tej pory w opakowaniu zastępczym – (tekturowym pudełku od jakichś akcesoriów Mercedes-Benz), trafił do oryginalnej witrynki.
W drugim kupionym na marcowej giełdzie pudełku znalazł się BMW M3 GTR (kupiony na giełdzie w Starej Gazowni w 2005 roku). W ten sposób „zwolniła” się po nim inna witrynka:
Do witrynki , która pochodzi od modelika motocykla w skali 1/24 trafiła zdobycz z Berlina Morgan Super Sport. A skoro już o nim mowa, to modelik (włoskiej firmy Brumm) przyjechał z Berlina w oryginalnej witrynce od modelika innej włoskiej marki – Rio. Tak w sklepiku na Pestalozzistrasse był zapakowany.
Kiedy okazało się, że do gablotki w której był Morgan pasuje jak ulał opisywany tu 7 lat temu Fiat Tipo 2 (który tak, jak gablotka jest firmy Rio), zapakowałem go w tę gablotkę. Doatkowo z opakowania po kalendarzu wyciąłem i skleiłem tekturowe pudełeczko, w które wkłada się teraz gablotkę z modelikiem. Dokładnie tak samo zapakowałem inną berlińską zdobycz – modelik Lancia Dilambda, którą z Berlina przywiozłem dwa lata temu. Razem z nią przywiozłem też wtedy modelik BMW 328:
Ponieważ jest to okolicznościowy model wydany na targi Techno-Classica 1994, znalazłem w Internecie zdjęcia z popakowania modelika i do pudełeczka w jakim go kupiłem, a jakie w Niemczech, odkąd pamiętam, jako opakowania zastępcze stosują sklepy modelarskie (zarówno na mniejsze modele w skali 1 / 43 jak i większe 1 / 87 ), włożyłem papierową wkładkę z wydrukiem fragmentów oryginalnego opakowania.
Początek jesieni był w tym roku wyjątkowo ładny. Chyba na samym początku września zostaliśmy zaproszeni do mojego szwagra „na grilla”. W altance w Mińsku Mazowieckim, gdzie odbywało się spotkanie, był serwowany boczek, szaszłyki i kaszanka. Pod koniec spotkania, niejako na deser, gospodyni podała ciastka. Na końcu stołu, w altance zauważyłem ładne, nie pogniecione zielone tekturowe pudełko. Zapytałem, czy jest komuś do czegoś potrzebne ? Szwagier odpowiedział, że mogę je sobie wziąć, bo to pudełko po ciastkach. Zabrałem je ze sobą bez specjalnego przeznaczenia. Czasem takie pudełka leżą gdzieś w koncie latami , zanim się je wykorzysta. Tym razem na zapełnienie go nie musiałem długo czekać.
Miesiąc później z Berlina przywiozłem jeden ze wspomnianych tu na początku wpisu modeli – Mercedes-Benz SK 18 50. Pudełko jest naprawdę ładne, ale niestety z dość cienkiego kartonu. Ze styropianowych opakowań w jakich do mojej pracy dostarczane są obiady, wykonałem usztywniającą wkładkę, w którą wkładany jest modelik.
Kiedy Mercedes już po naprawie mocowania uchylnej kabiny, został opakowany w pudełko jako żywo przypominające witrynkę, kolej przyszła na modelik Renault R350. W tym przypadku użyłem pudełka po alkoholu, w jakie pakowane są butelki (przeważnie whisky), które corocznie przed Bożym Narodzeniem przysyłają do mojej pracy firmy współpracujące z nami (jako prezenty). Flaszki z reguły przy jakichś okazjach podarowywałem szwagrowi, zaś pudełka (które są spore) przechowywałem. Modelik zaraz po naprawie siodła przymierzyłem do takiego przechowywanego od kilku lat pudełka.
Gdy naczepa jest wpięta w dorobione siodło mierzący ponad 35 cm model do pudełka się nie mieścił.
Kiedy jednak naczepę z siodła się wypnie model ciasno ale wchodzi do pudełka. Nie ma ono przykrycia, które z czasem będzie trzeba dorobić, jest trochę za niskie, ale jednak wydatnie chroni wrażliwe elementy zarówno ciągnika jak i naczepy .
Tak jak napisałem powyżej, czasem wyglądające na przydatne pudełka leżą gdzieś w koncie latami. Kiedy naprawiłem model Mercedes-Benz 1735 zacząłem rozglądać się za odpowiednim opakowaniem. Model jest duży i nie za bardzo do różnych pudełek pasował. W końcu znalazłem gdzieś w pawlaczu pudełko po odbiorniku telewizji satelitarnej, które dostałem od szwagra jakieś 10 lat temu:
W pudełku przechowywałem chyba jakieś inne modele, które zostały przepakowane. Teraz po odpowiednim ułożeniu naprawiony model się do niego mieści.
Jak napisałem tu na początku, w marcu 2020 roku do kupionych rok wcześniej gablotek dokupiłem dwie „wyższe” gablotki. Do pierwszej dość szybko zapakowałem żuka. Na zawartość drugiej nie miałem pomysłu przez 3 i pół roku. Dopiero jakieś dwa tygodnie temu postanowiłem do niej zapakować kupiony przed kilkunastu laty i opisany tu modelik Mercedes-Benz L319 :
Jednak w tym przypadku, inaczej niż w przypadku czajki czy żuka nie obyło się bez problemów, które nie do końca zostały rozwiązane. Modelik przez lata był zapakowany w zastępcze pudełko od jakiegoś taniego modelika firmy Cararama. Opakowanie było całe z tektury miało tylko małą plastikową wkładkę do przymocowania podwozia modelika. Aby zamocować modelik w gablotce musiałem wkładkę pociąć, w podstawce wywiercić w odpowiednich miejscach otwory. Wkleić dwa „kominy” wkładki do podstawki i przykręcić do niej modelik. Kiedy to się udało okazało się, że niestety gablotka, identyczna jak w przypadku żuka, otwierała się sama. Kiedy unosiło się ją do góry, modelik wraz z podstawką wypadał z niej.
Przeanalizowałem sytuację i doszedłem do wniosku, że dzieje się tak dlatego, że modelik żuka jest lekki. Z metalu ma wykonaną tylko niewielką kabinę, zaś reszta – rama, skrzynia i imitacja plandeki są z lekkiego plastiku. Modelik mercedesa jest od niego kilkukrotnie cięższy, bo nadwozie typu furgon ma wykonane całe z metalu. Cóż trzeba było w gablotce dorobić „zamki”
W podstawce wyciąłem prostokątne otwory zaś na krawędziach witrynki nakleiłem pasujące do nich cienkie kawałki plastiku. Niestety „dokupywane” gablotki są wykonane z cieńszego plastiku niż standardowe (w jakie pakowane są modele fabrycznie). Skutek jest taki, że łatwo pękają i są bardziej elastyczne. Po wykonaniu „zamka” robiłem próby i wypadały OK. W trakcie robienia zdjęć do tego wpisu, chcąc zabrać gablotkę z parapetu okna, chwyciłem ją palcami tak, że lekko ją ścisnąłem, a wtedy ścianki w których są zamki odkształciły się i gablotka się otworzyła uszkadzając przy tym lewe lusterko, które później trzeba było kleić. Prawe uszkodziło się i też nadłamało jeszcze przed wykonaniem „zamków” i to ten fakt spowodował właściwie konieczność ich wykonania.
I już na koniec:
Opisywany tu ostatnio modelik Mercedes-Benz 220D został zapakowany w gablotkę, którą dostałem od kolegi z pracy w zamian za naprawę uszkodzonego przez jego dziecko modelika:
Do gablotki, w której kupiłem modelik na giełdzie trafił opisywany to kilkanaście lat temu Audi A4 :
Na taki ruch zdecydowałem się, bo pierwszy z modeli był naprawiany i nie jest w stanie oryginalnym. Drugi jest w stanie oryginalnym i tak jak gablotka, do której trafił też jest marki Minichamps.
A swoją drogą o tym, że gablotka, w której kupiłem mercedesa pochodzi z innego modelika, przekonałem się dopiero po jakimś czasie. Gołym okiem tego praktycznie nie widać. Zaś naprawdę „szpiegowska” kamerka w dość prostym skąd inąd telefonie Iphon SE (jakim robiłem zdjęcia) „ujawnia” starannie wymazane napisy i dokładnie je widać.
pozdrawiam
Post scriptum
Ten wpis pisałem w ubiegły weekend. Dokończyłem w poniedziałek, a opublikowałem wczoraj w nocy. Kiedy go pisałem zacząłem szukać w Internecie jakiej firny są pudełka po pralinach, w które leżały pod moim biurkiem w pracy dobrych kilka lat, a w których też już od dobrych kilku lat przechowuję dziś już zabytkowe stare plastikowe modele-zabawki. W środę po pracy zdalnej wybrałem się na zakupy do Biedronki, a że ta najbliższa jest w remoncie, postanowiłem pojechać metrem na rondo Daszyńskiego. W końcu stację metra mam tuż pod klatką. Kiedy wsiadłem do windy i zjechałem na poziom hali odpraw naprzeciwko mnie na ścianie zobaczyłem taką oto reklamę :
A na niej między innymi właśnie dokładnie to pudełko, o których mowa w tym wpisie.