324 – Podróże małe i duże (część 2) – Classic-Remise Berlin

Jak tu w poprzednim wpisie podałem, na ostatniej giełdzie nie chciałem wydawać zbyt dużo pieniędzy, bo kilka dni później miałem pojechać do córki, do Berlina. A tam wiadomo, sklepów z modelikami jest w pobliżu mieszkania córki aż trzy, a o kilku wartych odwiedzenia dowiedziałem się również na giełdzie. Relacja z mojego pobytu w stolicy Niemiec będzie dwuczęściowa, bo z Berlina nie wróciłem „z pustymi rękoma”. Jednak na jeden wpis materiału jest zbyt dużo, więc teraz złożę tu relację z mojej rowerowej wycieczki po Berlinie, a właściwie dość obszerną fotorelację z ważnego dla miłośników motoryzacji miejsca.

Tym razem postanowiłem nie robić prezentacji na Youtube, czy galerii na blogu, a pokazać zdjęcia tak, jak robiłem to dawniej, jedno po drugim. Ostatnią taką prezentację pokazałem na tym blogu ponad 5 lat temu (Przy okazji zwiedzania terenów i hal dawnej FSO w 66. rocznicę rozpoczęcia produkcji w tej fabryce)

Opisywany tu ostatnio model kupiłem na giełdzie w Neo Garage w niedzielę 12. marca, a już w czwartek 16. marca przed południem pojechałem metrem na Dworzec Gdański. Tam wsiadłem w pociąg Intercity do Berlina. Podróż była nie tylko bardzo przyjemna ale i tania. (Kupiony 9 dni wcześniej bilet kosztował mnie 118 zł, tyle samo kosztował też bilet powrotny). Przy zakupie biletu wybrałem miejsce w środku wagonu gdzie są spore stoliki i pasażerowie siedzą naprzeciw siebie. W drodze do Berlina trafił mi się siedzący naprzeciw mnie młody człowiek, który jechał do Poznania. I tak pierwsze 3 godziny upłynęły mi na miłej pogawędce. Później poszedłem do drugiego wagonu gdzie już przez duże okno na korytarzu podziwiałem przesuwające się szybko krajobrazy.

Do Berlina dotarłem ok. godz. 19. i po kolacji zdążyłem jeszcze pójść na godzinny spacer najpierw Pestalozzistrasse, a później Leibnizstrasse aż do słynnego sklepu Roberta Budiga . W trakcie spaceru obejrzałem dwie witryny znanych mi z poprzednich wyjazdów sklepów modelarskich i ów spacer zaowocował zakupem pokazanego tu już poprzednio modelika (ale o tym napiszę następnym razem)

W piątek robiłem w mieszkaniu córki różne drobne naprawy i między innymi naprawiłem też rower córki, który pokazałem tu przy okazji wielkanocnego wpisu dokładnie 4 lata temu, a którym w sobotę wyruszyłem do centrum Berlina (dawniej Zachodniego) do poleconego mi na niedzielnej giełdzie sklepu Turberg. Do sklepu jechałem jakieś pół godziny. Zrobił on na mnie naprawdę duże wrażenie, bo to nie jeden a dwa spore sklepy modelarskie (jakich w Warszawie było kiedyś kilka). Pierwszy, na rogu Friedrich-Hollaender-Platz jest dedykowany wyłącznie modelarstwu kolejowemu i w nim obejrzałem właściwie tylko wystawy. Drugi tuż obok przy Lietzenburger Straße dedykowany jest modelarstwu samochodowemu i trochę innym rodzajom modelarstwa. Ten sklep i jego ofertę obejrzałem dość dokładnie, ale niestety okazała się ona raczej nie na moją kieszeń.

Na tylnej ścianie sklepu była spora (szeroka na jakieś 3 metry) gablota w której były wystawione modele w skali 1 – 43, a przed nią jeszcze dwie przesuwne gabloty również z takimi modelami. Niestety większość modeli tam wystawionych (a były to modele firm takich jak Norev, Schuco czy Minichamps ) kosztowała od 35 do ponad 50 Euro za sztukę. Obejrzałem je więc i pokręciłem się nieco po sklepie. Po jakiejś pół godziny wyszedłem ze sklepu obejrzałem jeszcze wystawę, na której dostrzegłem jedyny ewentualnie interesujący modelik jakim była Astra K kombi firmy iScale w cenie 20 Euro. (Jak się teraz okazało modelik ten można w Polsce nabyć za 99 zł więc nie była to specjalna okazja).

Po wyjściu ze sklepu obejrzałem jeszcze dokładnie wystawę drugiego sklepu (tego z modelami kolejek ) i zacząłem się zastanawiać, co zrobić z tak fajnie rozpoczętym dniem. Była godzina 15. córka była zajęta jakimiś rozpoczętymi już jakiś czas temu pracami zleconymi i nie bardzo miała dla mnie czas. Pogoda była ładna, a ja byłem jakieś 800 metrów na południe od słynnego Dworca ZOO, skonstatowałem więc, że jeśli pojadę na północ to mogę dojechać do Classic-Remise Berlin, a więc „mekki” dla miłośników zabytkowej i klasycznej motoryzacji. Włączyłem więc nawigację i okazało się że do przejechania mam niecałe 5 km. , co dla co prawda bardzo starego, ale w końcu wyścigowego roweru nie jest żadnym dystansem.

Po kolejnych pół godziny dojechałem na miejsce, zaparkowałem rower przypinając go solidnym łańcuchem do stojaka i ruszyłem z Iphonem w ręku na zwiedzanie tego dla miłośników motoryzacji bez wątpienia magicznego miejsca. A oto już to, co udało mi się „na szybko” zarejestrować :

Najpierw zrobiłem kilka zdjęć na dziedzińcu przed właściwymi halami.

Po odnalezieniu głównego wejścia wszedłem do środka :

I zacząłem uwieczniać to, co tam zobaczyłem

Powyżej widoczna cała „kolekcja” aut marki Citroen

W mojej dużej kolekcji (aktualnie jest w niej ponad 850 modeli) miniatur niektórych aut niestety jeszcze się „nie dorobiłem”

Tu widoczne głównie zabytkowe auta Mercedes-Benz (jak widać S klasa W126 w Berlinie to też już klasyk)

Na „wystawie” można było spotkać auta egzotycznej u nas marki Aston Martin.

To chyba Jaguar , a może SS100

To zdjęcie utwierdziło mnie w przekonaniu, że swego czasu postąpiłem słusznie wymieniając przednie lampy w modeliku IFA F 8 na mniejsze.

To zdjęcie też potwierdza słuszność innej przeróbki lamp wykonanej w modeliku DKW 3=6 F91

Obok DKW stał taki oto Rover 3500 P6. Na zdjęciu wygląda dość dziwnie, ale jego modelik, który kupiłem wiele lat temu prezentuje się naprawdę ciekawie.

W jednej z sal stał taki oto Fiat 128 . Długo szukałem jego modelika, bo chciałem mieć jak najlepiej oddający ładną linię tego samochodu – jednego z moich ulubionych fiatów .

Nie mogłem się na niego napatrzeć i powstrzymać się przed zrobieniem tych zdjęć

A tu dwa, jedne z najpiękniejszych włoskich aut :

Ferrari 456 GT , a za nim Alfa Romeo Giulia GT.

W remizie są też warsztaty :

Jak widać na poniższych zdjęciach warsztaty są raczej wyspecjalizowane :

Tu warsztat obsługujący włoskie auta zabytkowe i klasyczne.

A tu warsztat specjalizujący się w obsłudze aut francuskich.

Na pierwszym planie Citroen DS a na podnośnikach Renault 16 i Peugeot 404

Maserati Biturbo, na którego modelik zawsze chorowałem, a opisałem go niedługo po założeniu tego bloga.

Powyżej, na pierwszym planie Jaguar XK150 , obok model E (po niezbyt szczęśliwych moim zdaniem zmianach)

Dalej, na jednym z korytarzy takie oto klasyki: Chevrolet Corvette i dwie Alfy Romeo

I kolejny warsztat tym razem specjalizujący się w obsłudze samochodów marki Porsche.

A przed nim na korytarzu piękne Porsche 956 .

Dwa, tym razem amerykańskie klasyki, których modele mam od dawna w kolekcji: Chevrolet Corvette Stingray i Chevrolet Bel Air.

I pokazane tu wcześniej Porsche w widoku z tyłu.

I kolejny warsztat :

A w nim głównie różne modele aut Jaguar.

I pokazany już Jaguar XK 150 (tym razem z tyłu)

W środku trzech połączonych ze sobą hal znajduje się stacjonarny sklep z modelikami znanej mi z Internetu strony ck-modelcars.de .

Sklep w sobotę tuż po 16. był już zamknięty, a w środku modeli było nie za wiele. Kilka lat temu, córka wówczas studentka dotarła w końcu do tego sklepiku, gdzie okazało się, że właściwie aby kupić jakiś konkretny model trzeba go zamówić przez Internet.

Naprzeciw sklepiku z modelami stał taki oto Chevrolet Corvette. A zanim widoczna była spora restauracja.

Prawdopodobnie wieczorem miał się w niej odbyć jakiś ewent.

Jak widać stoły zostały nakryte i przygotowane do przyjęcia gości.

A miedzy stołami stały widoczne na moich zdjęciach zabytkowe samochody.

W środkowym korytarzu (za sklepikiem z modelami w drugą stronę) stał taki oto Bentley. Spośród wystawianych w hali samochodach ten zrobił na mnie chyba największe wrażenie i bardzo mi się spodobał.

Po dokładnym zwiedzeniu wszystkich zakamarków hal, w drodze do wyjścia zrobiłem jeszcze kilka zdjęć (z nieco innej perspektywy)

Temu autu zdjęcie musiałem zrobić. Jego modelik opisałem na blogu dokładnie 9 lat temu.

Wśród wystawionych aut królowały raczej wozy drogie, luksusowe, renomowanych marek. Ale nie zabrakło też zwykłych popularnych samochodów, które jeszcze kilkanaście lat temu można było spotkać na ulicach, takich jak Renault 4 czy 5 .

W głównym korytarzu sporo aut stało na czymś w rodzaju „regałów”

Te umieszczone na dole można było obejrzeć, tych na górze już raczej nie.

Po wyjściu z hali Classic Remise, zrobiłem jeszcze kilka zdjęć na parkingu przed nią .

W jednym z zakamarków stał taki oto Datsun 240Z , moim zdaniem najpiękniejszy „japończyk” w historii.

W innym zakamarku stał taki oto MGA .

A na parkingu auto całkiem popularne w PRL – Fiat 131 Mirafiori

.Z Classic Remise, która jest w dzielnicy Moabit wróciłem rowerem córki do centrum Charlottenburga. A to co zobaczyłem po drodze pokażę przy okazji prezentacji mojej kolejnej „berlińskiej zdobyczy” .

pozdrawiam

Post scriptum 28 maja

Dziś postanowiłem się wybrać do podwarszawskiego Rozalina na coroczny zlot miłośników włoskiej motoryzacji Forza Italia 2023.

Auta które tam widziałem pokaże tu za jakiś czas, a jako zajawkę proszę oto krótki filnik oddający atmosferę tej imprezy:

Reklama

323 – Wesołych Świąt i Lotus 78

Wszystkim czytelnikom tego bloga życzę

Wesołych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy.

Ubiegły tydzień był jak zwykle ostatnio „zagoniony”. Ani mi, ani zwłaszcza żonie, nie udało się wziąć urlopu. Tym samym przygotowania do świąt robiliśmy niejako na raty (po pracy). Żona sprzątała, a ja jak zwykle robiłem różnego rodzaju zakupy. Wszystko właściwie kupiłem w czwartek. W piątek po pracy podjechałem do Biedronki po warzywa, zajrzałem więc do kącika z kwiatami. Kilka tygodni temu kupiłem tam w promocji 7 tulipanów za 10 zł. O dziwo stały cały tydzień i bardzo dobrze się trzymały. Tym razem w promocji było 11 różyczek i skusiłem się na nie, bo tulipany gościły na ławie w dużym pokoju (od 8 marca) już kilka razy. Obok, aby pokazana tu kartka świąteczna wyglądała „modelarsko”, miedzy czekoladowym jajkiem i babką cytrynową ustawiłem moją najnowszą zdobycz kupioną na Pestalozzistrasse w Berlinie, w trakcie mojej ostatniej wizyty u córki (w połowie marca).

Jak napisałem w poprzednim wpisie, miał on roboczy tytuł „Giełdowe zdobycze Ferrari 312 T2 i Lotus 78”. Pierwotnie miałem zamiar opisać w nim moją zdobycz z ostatniej giełdy, a więc Lotusa, a Ferrari zostawić niejako „na deser”, o ile wpis nie okaże się zbyt długi. Kiedy jednak zacząłem go pisać, okazało się, że to nie Ferrari, a właśnie Lotus nie zmieścił się do wpisu i musiał poczekać na swoją kolejkę, która właśnie teraz nadeszła.

Tak jak napisałem tu poprzednio, w drugą niedzielę marca wybrałem się na giełdę bez specjalnego planu zakupów. (Jak zwykle zresztą). Ot postanowiłem dokładnie obejrzeć ofertę i kupić sobie coś, co uznam za ciekawe i poniekąd pożądane. Na giełdę jeżdżę od wielu lat i w czerwcu minęłaby dokładnie 25. rocznica mojego pierwszego wypadu na giełdę (jeszcze w Starej Gazowni na Kasprzaka). Napisałem „minęłaby” bo nie wiadomo czy w czerwcu giełda będzie. Ostatnio dość intensywnie się ona rozwija i o ile do tej pory odbywała się raz na kwartał (w marcu , czerwcu, wrześniu i grudniu), to w tym roku kolejna po marcowej ma odbyć się już w maju.

O ile zwykle największym zainteresowaniem i największą ofertą cieszyła się zawsze giełda grudniowa, o tyle z reguły giełda marcowa była zwykle znacznie mniejsza. Tym razem było jednak inaczej. Giełda była naprawdę duża , chyba nawet większa od grudniowej. Zdjęcia z niej można zobaczyć na Facebooku. Pojechałem na nią około 10. rano i od razu miałem problem z zaparkowaniem samochodu. Dopiero po jakichś 15 minutach kręcenia się tu i tam i przymiarkach do zaparkowania, kiedy zauważyłem, że spod hali Neo Garage ktoś odjeżdża, szybko wjechałem na zwolnione przez niego miejsce.

Wizytę na giełdzie zacząłem od oglądania stoisk położonych najbliżej wejścia i powoli dokładnie oglądając oferowane modele posuwałem się w głąb hali. Kiedy doszedłem już prawie do ostatnich stoisk zorientowałem się, że minęły już ponad 2 godziny, a ja niczego ciekawego (oczywiście w rozsądnej cenie) nie znalazłem. Nie chciałem na giełdzie zostawiać zbyt dużo kasy, bo kilka dni później miałem pojechać (na kilka dni) do córki, do Berlina. A tam wiadomo sklepów z modelikami jest w pobliżu mieszkania córki aż trzy, a o kilku wartych odwiedzenia dowiedziałem się również na giełdzie. (Relację z mojego pobytu złożę tu za jakiś czas , bo nie tylko sklepy z modelikami udało mi się odwiedzić).

Kiedy na ostatniej giełdzie (12. marca) dotarłem już do kilku ostatnich stoisk, na jednym z nich zauważyłem kilka „używanych” modelików bolidów Formuły 1 . Moją uwagę przykuł czarny Lotus zapakowany w dość mocno sfatygowaną i popękaną gablotkę. Modelik chociaż najdroższy z trzech kupionych na ostatnich giełdach, był uszkodzony i wymagał naprawy:

Chociaż miał urwany tylny spojler, sprzedający życzył sobie za niego równe 50 zł. (A więc tyle ile kosztowały mnie opisywane tu bolidy F1 – Renault i Ferrari razem). Na pierwszym zdjęciu pokazałem jak wyglądał po otwarciu gablotki. Próbowałem utargować trochę, bo modelik (w końcu nie pierwszej świeżości) wymagał naprawy, ale sprzedający nie był zbytnio skłonny do negocjacji i w końcu modelik kupiłem za 45 zł, co w porównaniu z kupionym w Berlinie za 9,95 Euro Audi A4 (firmy Minichamps) w kompletnym i niezniszczonym „salonowym” opakowaniu, trudno uznać za cenę superatrakcyjną.

Po powrocie do domu zaraz przystąpiłem do naprawy, która wcale nie okazała się aż taka prosta. Najpierw próbowałem wykonać ją jak najszybciej. Do urwanego spojlera (widocznego na pierwszym zdjęciu ) dokleiłem klejem kontaktowym w żelu, drugi (urwany) metalowy wspornik, który na szczęście „telepał” się w opakowaniu. Później próbowałem to wszystko jakoś założyć na imitację skrzyni biegów i przykleić, ale niestety nie wyszło to najlepiej.

Musiałem więc oderwać od spojlera obydwa wsporniki, (co pokazałem na drugim zdjęciu), oczyścić miejsca mocowania wsporników (tu przydał się opisywany przy okazji prezentacji Skody 706 RTH rozklejacz do klejów cyjanopanowych) i wkleić je równiutko w spojler jeszcze raz. Po ponownym zmontowaniu spojlera, założyłem go na imitację skrzyni biegów i przykleiłem do niej z jednej strony, pozycjonując spojler w poziomie i na boki. Kiedy klej zastygł, miedzy skrzynię, a drugi (nieprzyklejony do niej wspornik) włożyłem zaostrzoną w łopatkę zapałkę, po czym w powstałą tak szczelinę naniosłem nożykiem modelarskim niewielką kropelkę kleju kontaktowego w żelu, po czym zapałkę wyciągnąłem, a wspornik docisnąłem do skrzyni. (Pokazałem to na ostatnim, czwartym zdjęciu). Cała operacja montażu, demontażu i ponownego (już staranniejszego i bardziej przemyślanego) montażu spojlera zajęła mi nie kilka minut (jak myślałem w momencie zakupu modelika), a kilka godzin.

Modelik oprócz wspomnianych tu wad i usterek miał jeszcze jedną. Nie wiedzieć czemu cały był matowy. Początkowo myślałem, że „ten typ tak ma”. Jednak przy dokładniejszych oględzinach okazało się, że jak przystało na model jeżdżącej reklamy paczki papierosów, stał prawdopodobnie w pomieszczeniu, w którym takowe palono i pokrył się osadem jaki w wyniku wydychania dymu osadza się na różnych przedmiotach. (Na trzecim zdjęciu pokazałem wacik, którego użyłem do oczyszczenia karoserii)

Wiem to wszystko jako wieloletni były palacz. A swoją drogą z paleniem tytoniu i reklamą papierosów wiąże się jedna z przyczyn, dla której modelik znalazł się w mojej kolekcji.

Jak napisałem tu w poprzednim wpisie, właściwie do tej pory nigdy nie zagłębiałem się zbytnio w historię Formuły 1 . Pamiętam jednak, że w połowie lat siedemdziesiątych, kiedy informacje o tym, co się w niej dzieje, a także dość skąpe relacje z wyścigów zaczęły się w Polsce ukazywać w prasie, czy telewizji, wiedziałem na jej temat już nieco więcej. Pamiętam też, że w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych jednymi z głównych sponsorów Formuły 1 były koncerny tytoniowe. Bolidy Mclaren wyglądały jak jeżdżące paczki papierosów Marlboro (które wówczas popalałem) zaś czarne bolidy marki Lotus kojarzyły mi się zawsze ze złotymi napisami „John Player Special” .

Nie przypominam sobie, abym w mojej kilkudziesięcioletniej „karierze” palacza miał kiedykolwiek w ręku papierosy tej marki, jednak charakterystyczny wygląd bolidów marki Lotus zapadł mi mocno w pamięć i jeśli chciałem mieć w kolekcji modelik wyścigowego bolidu tej marki, to tylko z napisami „John Player Special”.

Kupiony na ostatniej giełdzie modelik firmy Quartzo ma prawdopodobnie co najmniej 20 lat, bo na opakowaniu (które choć mocno nadwyrężone jest kompletne) nie ma jeszcze żadnego adresu strony www. . Prawdopodobnie też dzięki temu ma w ogóle fabrycznie wykonane napisy „John Player Special”. Dobrych kilka lat temu na rynku modelarskim zaczęły się pojawiać modele z gazetowej serii Formula1 The Car Collection. Te ostatnie, jak również nowsze (niż pokazany tu) modele kolekcjonerskie nawet renomowanych firm modelarskich nie mają już napisów reklamujących marki papierosów. Można sobie więc taki model kupić, a jeśli się pragnie, aby wyglądał jak prawdziwy bolid Formuły 1 z lat siedemdziesiątych, osiemdziesiątych, czy nawet początku lat dziewięćdziesiątych, można dokupić sobie kalkomanię z samymi napisami. (Na przykład na niemieckim e-bay’u).

Ot, taka trochę głupia „poprawność” może jeszcze reklamowa, czy już może polityczna, wbrew prawdzie historycznej, która mnie dość mocno irytuje. Bo, co to za Mclaren bez napisów Marlboro, ale cóż takie czasy. Moim zdaniem, kto ma palić i tak palić będzie, niezależnie od tego, czy na modelikach starych już dziś wyścigówek Formuły 1 będą, czy nie napisy z nazwami papierosów jakie auta te w trakcie wyścigów reklamowały.

Drugim, istotnym powodem, dla którego Lotus znalazł się w mojej kolekcji, jest jeszcze inny, już zupełnie nie związany z papierosami i ich reklamowaniem fakt.

Otóż jak dobrze zapamiętałem z lat siedemdziesiątych, przez długie lata praktycznie wszystkie liczące się bolidy, z wyjątkiem Ferrari, były wyposażone w silniki marki Ford. Były to silniki Ford Cosworth DFV . Bolidy wyposażone w takie silniki wygrywały niemal nieprzerwanie mistrzostwa świata od 1968 do 1982 roku z wyjątkiem sezonów 1975, 1977 i 1979 kiedy to mistrzostwa świata wygrały bolidy Ferrari. Dlatego też chciałem mieć w kolekcji modelik jakiegoś bolidu właśnie z tamtego okresu, z silnikiem Ford Cosworth:

Lotus 78, właśnie jak najbardziej wymienione tu kryteria spełnia.

Modelik udało się naprawić. A majątku na niego nie wydałem. Bardzo mnie cieszy i wspaniale wzbogaca moją kolekcję.

To już piąty model bolidu Formuły 1 w mojej kolekcji

Modelik przedstawia auto z sezonu 1977, a więc tego samego z którego pochodzi prezentowane tu ostatnio Ferrari.

W sezonie tym Mario Andretti, który był kierowcą Lotusa zajął ostatecznie 3. miejsce, a więc znalazł się na podium, zaś w kolejnym sezonie jeżdżąc takim właśnie bolidem (na początku sezonu 78) i zmodyfikowaną nieco jego nowszą odmianą (jaką był Lotus 79) zdobył mistrzostwo świata.

pozdrawiam

322 – Giełdowe zdobycze – Ferrari 312 T2

Może się powtarzam, ale cóż napiszę to jeszcze raz :

Tego bloga od samego początku nazwałem „krótka historia motoryzacji w miniaturze”. Pokazuje on moją subiektywną (skądinąd) historię motoryzacji, zobrazowaną modelami samochodów, które zbieram od trzydziestu dziewięciu lat. Historia ta obejmuje różne okresy i pokazuje modele różnego rodzaju pojazdów.

„Krótka historia motoryzacji” nie byłaby jednak pełna, gdybym nie pokazał tu i nie opisał choćby jednego lub lepiej kilku bolidów Formuły 1 . Taka właśnie okazja, nadarzyła się jesienią ubiegłego roku, po wizycie na wrześniowej giełdzie. Jednym z modeli kupionych wtedy był trzeci w mojej kolekcji bolid Formuły 1, któremu właśnie poświęciłem wpis 314 – Kolekcjonerskie reminiscencje – Renault RS11 . Polecam gorąco przeczytanie lub odsłuchanie tego wpisu, bo to co mam zamiar napisać dziś jest niejako kontynuacją tamtego tematu.

W niedzielę, 12. marca pojechałem (jak zazwyczaj każdego roku w marcu) na giełdę kolekcjonerów modeli samochodów do hali Neo Garage w Ursusie. Tak się jakoś składa, że o ile przez lata nie miałem szczęścia do modeli bolidów Formuły 1, o tyle ostatnio takie szczęście mam, zwłaszcza na giełdzie. Poniżej 3 modele zdobyte na trzech ostatnich giełdach:

Renault RS11 kupiony ma giełdzie we wrześniu, Ferrari 312 T2 kupiony w grudniu i Lotus 78 kupiony właśnie w niedzielę 12. marca.

Jak wyglądała giełda pokazywałem kiedyś na moim kanale na Youtube. Zdjęcia z ostatniej można zobaczyć na Facebooku.

Dlaczego akurat te modele znalazły się w mojej kolekcji postaram się tu po trosze wyjaśnić.

Modele samochodów Ferrari nigdy nie były dla mnie jakimś kolekcjonerskim priorytetem, ale przez wiele lat udało mi się zebrać ich kilkanaście sztuk. Pierwsze z nich kupione na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych były to jeszcze modele-zabawki firmy Bburago, bo w owym czasie właściwie tylko takie modele były na rynku dostępne.

Przez kolejne lata modele-zabawki były z kolekcji stopniowo wycofywane i zastępowane profesjonalnymi modelami kolekcjonerskimi takimi jak opisywane tu Ferrari Testarossa. W ten sposób moje modele-zabawki Ferrari (numer 1, 2 i 4) wyprodukowane przez Bburago udało się zastąpić świetnymi modelami firmy Herpa:

SAMSUNG DIGITAL CAMERA

Zaś trzecie w mojej kolekcji Ferrari jeszcze dawno temu zwaloryzowałem tak, że nie jest już właściwie zabawką bo bardziej przypomina całkiem fajny model. Całą zabawę opisałem też już dawno temu we wpisie 48. WARSZTAT- FERRARI 288GTO

Kiedy w kolekcji było już kilkanaście modeli Ferrari, doszedłem do wniosku, że same auta sportowe, nawet te najbardziej znane, podziwiane czy często opisywane w fachowej literaturze o klasycznych samochodach, nie wystarczą do zobrazowania niekoniecznie długiej historii marki. Przydałby się przynajmniej 1 modelik bolidu Formuły 1 , a gdy przed wielu laty zastanawiałem się, jaki model bolidu Ferrari chciałbym mieć w mojej kolekcji, najbardziej pożądanym okazał się dla mnie model Ferrari 126 C2 firmy Brumm.

Dlaczego właściwie mój pierwszy wybór padł właśnie na ten model? Otóż z oferty modeli bolidów F1 jaka była na rynku dostępna jakieś 20 lat temu właśnie ten model podobał mi się najbardziej. Przyznam szczerze, że nie zagłębiałem się zbytnio ani w historię Formuły 1 ani w historię tego modelu, a dopiero po jego zakupie okazała się ona nader ciekawa. (Jeśli znajdę czas postaram się poświęcić jej jak i samemu modelikowi osobny wpis).

Dobrych kilka lat temu na giełdzie i na Allegro zaczęły się pojawiać modele z serii Formula1 The Car Collection. Początkowo się nią specjalnie nie zainteresowałem. Później kiedy modele zaczęły się pojawiać na Allegro w całkiem dobrych cenach, zacząłem rozważać ewentualny zakup jakiegoś modelika z tej serii. Interesowały mnie właściwie 2 modele: czarny Lotus, albo kolejne czerwone Ferrari. Ponieważ w kolekcji miałem już jedno Ferrari z Formuły 1 , drugie jakiego zakup rozważałem to byłby najlepiej bolid taki, jakim jeździł Nikki Lauda. Modeliki pojawiły się też w sklepie internetowym ck-modelcars również w rozsądnych cenach. Wersje zapakowane w blistry były chyba po ok. 8 Euro, zaś te w gablotkach były chyba po 13 Euro. Zainteresowałem się nimi i uznałem, że jeśli trafię w rozsądnej cenie Farrari, będzie to model 312 T… najlepiej z numerem startowym 11 . Z Lotusem było nieco gorzej, bo oferowany w serii Lotus z 1972 roku jakim jeździł wówczas Emerson Fitipaldi, nie do końca przypadł mi do gustu, więc postanowiłem poszukać jakiegoś innego modelu.

Kolekcjonowanie modeli samochodów, kiedy się ich już trochę posiada, ma to do siebie, że na ciekawe, czy wręcz wymarzone egzemplarze po prostu trochę się poluje i nigdy właściwie nie wiadomo, co z giełdy czy innego wypadu przywiezie się do domu. Dokładnie tak było na giełdzie 11. grudnia ubiegłego roku. Kiedy się na nią wybrałem nie miałem jak zwykle żadnego planu, czy listy poszukiwanych modeli. Ot postanowiłem dokładnie obejrzeć ofertę i kupić sobie coś, co uznam za ciekawe i poniekąd nieco pożądane. Oferta giełdy mojego specjalnego entuzjazmu nie wzbudziła. Jednak już na jednym z pierwszych stoisk znalazłem coś interesującego.

Otóż modele oferowane, przez znanego mi dobrze sprzedającego (który notabene mieszka niedaleko ode mnie na warszawskim Targówku) były poukładane w dość dużych płaskich pudłach. Stoisko miało kilka metrów długości i to, co leżało na stołach było łatwe do obejrzenia. Obok stołu, na podnośniku samochodowym (bo przecież giełda odbywa się w hali, w której można sobie wynająć stanowisko do naprawy prawdziwego samochodu ) też leżało kilka pudeł, w tych które leżały na wierzchu niczego szczególnego nie zauważyłem. Jednak jedno z pudeł było przykryte innymi, więc postanowiłem do niego też zajrzeć. Wśród opakowanych w blistry Kultowych aut PRL leżał zapakowany w małą torebkę modelik Ferrari 312 T2, jaki od kilku lat chodził mi po głowie. Wyglądał dość dobrze, brakowało w nim jednak prawego lusterka.

Ponieważ na poprzedniej giełdzie kupiłem modelik bolidu Formuły 1 , Ferrari bez lusterka odłożyłem i poszedłem dalej „przeczesywać” stosy modeli, które na giełdzie były oferowane.

Po jakichś 2 godzinach, kiedy dokładnie obejrzałem to, co było na giełdzie oferowane, i skonstatowaniu, że niczego specjalnego w rozsądnej cenie nie znalazłem, wróciłem na wspomniane tu stoisko znajomego z Targówka, z przykrytego innym pudłem pudełka wyciągnąłem modelik Ferrari i zapytałem ile chce za modelik.

Odpowiedź brzmiała 25 zł. Nie było to drogo , ale zwróciłem uwagę sprzedającemu, że modelik nie ma opakowania, a poza tym brakuje w nim lusterka.

Na to sprzedający odparł, że lusterko jest i trzeba je tylko przykleić. Rzeczywiście w torebce „latało” luzem urwane lusterko, na co początkowo nie zwróciłem uwagi.

Trochę znienacka zaproponowałem kwotę 20 zł i sprzedający (ku mojemu zaskoczeniu) się na nią zgodził.

Już w domu, zaraz po powrocie z giełdy lusterko udało mi się przykleić i kupiony za naprawdę skromną kwotę modelik bardzo mnie cieszy.

Przedstawia samochód z 1977 roku, w którym Niki Lauda wywalczył swój drugi już tytuł mistrza świata Formuły 1 .

Ten wpis miał roboczy tytuł „Giełdowe zdobycze Ferrari 312 T2 i Lotus 78”. Pierwotnie miałem zamiar opisać w nim moją zdobycz z ostatniej giełdy, a więc Lotusa, a Ferrari zostawić niejako „na deser” o ile wpis nie okaże się zbyt długi. Kiedy jednak zacząłem go pisać, okazało się, że to nie Ferrari, a właśnie Lotus nie zmieścił się do wpisu i będzie musiał poczekać na swoją kolejkę.

pozdrawiam

321 – Kolekcjonerskie dywagacje – Opel Commodore B i Rekord D

Wiem, właściwie powinienem już dawno podsumować moje zakupy z ubiegłego roku, jak również jeszcze z roku poprzedniego. Ale że w porównaniu z opisywanymi tu rok temu dość skromnymi zakupami z lat 2019 i 2020, zakupy z ostatnich dwóch lat są dość obszerne, nie znalazłem czasu (ani właściwie chęci) aby powyciągać wszystkie modele z witryn, zrobić zdjęcia i opisać.

Dlatego postanowiłem tym razem pokazać najnowszy nabytek, razem z modelem kupionym kilka lat temu, który o mało co nie stałby się ostatnim modelem w mojej kolekcji.

Jak tu już rok temu pisałem, w październiku 2021 roku moja córka, po zakończonym sukcesem i nagrodzonym dyplomie magistra sztuki na warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych, wyjechała na roczne studia na Universität der Künste (U d K) w Berlinie. W międzyczasie w listopadzie ubiegłego roku obroniła dyplom magistra na U d K . W ramach nagrody za warszawski dyplom, trójka dyplomantów – laureatów miała możliwość zorganizowania wystawy swoich prac.

Właśnie w środę 22 lutego wystawa ta została otwarta w Pałacu Czapskich na warszawskiej ASP:

Na wystawie tej, w jednej z trzech sal prezentowany jest tym razem berliński dyplom mojej córki. (W pozostałych dwóch salach swoje prace prezentują pozostali dyplomanci-laureaci). Trochę to wszystko zagmatwane, ale cóż tak właśnie jest. Najlepsi dyplomanci z roku 2021 zorganizowali wystawę pod koniec lutego 2023.

Więcej zdjęć z wystawy na ASP jest TUTAJ

Korzystając z pobytu mojej córki w Berlinie, postanowiłem „dobrać się” do niemieckiego rynku modeli w skali 1 / 43 . W grudniu 2021 w trakcie opisywanego tu pobytu u córki, kupiłem w sklepiku (pod jej domem) 4 co prawda stare, ale naprawdę ciekawe modele. W marcu ubiegłego roku pojechaliśmy do Berlina z żoną. Tym razem miałem znacznie więcej czasu na „pokręcenie się” za modelikami. Któregoś dnia postanowiłem odwiedzić słynny wśród polskich kolekcjonerów sklep Roberta Budiga przy Leibnizstraße 42, do którego wybierałem się już od niemal dwudziestu lat, przeważnie kilka razy przed laty w trakcie służbowych wyjazdów szkoleniowych do Berlina. Tym razem w końcu się udało, bo sklep jest od mieszkania mojej córki oddalony tylko o jakieś 1300 metrów, więc po 15 minutowym spacerze byłem na miejscu.

Niestety sklep mnie nieco rozczarował. Sklep jest profesjonalny i elegancki. Modeli jest w nim co niemiara, ale są to modele unikalne i raczej dla kolekcjonerów z grubszym portfelem. Jedyne co byłoby ewentualnie interesujące dla mnie, to cała seria modeli firmy Norev w cenie po 32 Euro za sztukę (czyli po jakieś 150 zł). Pozostałe rzeczy jakie tam widziałem były zdecydowanie droższe, więc w sklepie tym nie zabawiłem zbyt długo. Wracając z Leibnizstraße 42 do mieszkania córki poszedłem opisywną tu Pestalozzistraße. Jakieś 600 metrów od mieszkania córki trafiłem na sklep modelarski głównie z kolejkami, ale i innymi modelikami. W nim „wygrzebałem” za całe 5 Euro stary model BMW 850 firmy Schabak:

Dokładnie taki sam model (prezentowany w albumach obok) kupiłem na giełdzie w Starej Gazowni jeszcze w 2001 roku. I chociaż jest w oryginalnym opakowaniu i kosztował mnie wtedy 50 zł (co było w owym czasie całkiem normalną kwotą) jest od „berlińskiego” lepiej pomalowany, ma wyłamaną jedną „szprychę” w tylnej feldze (czego specjalnie nie widać) ale brakowało w nim też wkładki imitującej boczek w drzwiach, który pamiętam, że mozolnie dorabiałem z kawałków plastiku, wzorując się na tym z przeciwległej strony. Model kupiony w Berlinie nie ma co prawda opakowania, ale jest w stanie oryginalnym.

Po zakupach w niemieckich sklepach na Pestalozzistraße w końcu przyszedł czas na niemiecki ebay, ale zanim co:

Pierwszego sierpnia 2022 roku, kiedy na Allegro kupiłem 2 pokazane w albumach modele autobusów Mercedes-Benz (z których jeden opisałem tu we wrześniu) uruchomiłem (na próbę) usługę Allegro Smart. W jej ramach przez 3 miesiące mogłem otrzymać 5 darmowych dostaw przy zakupie towarów droższych niż 40zł. Usługa wydała mi się atrakcyjna, bo w kolekcji, nie mam jeszcze wszystkiego tego, co mimo prawie 40 lat zbierania modeli, mogło by mnie zainteresować. W praktyce wyszło to tak: Obydwa modele autobusów zakupiłem u tego samego sprzedawcy, więc pierwszą darmową przesyłkę zaliczyłem zaraz po uruchomieniu usługi. Później przez kilka kolejnych tygodni długo przeglądałem Allegro (co stało się w końcu męczące) aż wreszcie 20 września kupiłem kolejny modelik i zaliczyłem drugą darmową przesyłkę. Kiedy zorientowałem się że połowa czasu promocji minęła, a ja mam jeszcze niewykorzystane 3 darmowe przesyłki, następnego dnia kupiłem książkę autorów bloga którego od jakiegoś czasu polecam. Czas mijał, do wykorzystania zostały jeszcze 2 przesyłki, a na Allegro nie udało się niczego ciekawego „upolować”. Owszem była jedna aukcja, w której mogłem coś tam wylicytować, ale przy 5 chętnych, nie byłem przekonany, czy chcę za modelik zapłacić ok. 65 zł i sobie tę aukcję odpuściłem. W końcu tuż przed zakończeniem promocji, 30 października 2022 roku, od sprzedającego, od którego kupiłem autobusy, niejako trochę „na siłę” kupiłem modelik karetki Volvo 145 Express i pożarniczego Mercedesa MB100 i zaliczyłem kolejną czwartą darmową przesyłkę. (Nad zakupem karetki myślałem chyba ze 2 lub 3 lata i co do niego nie byłem do końca przekonany. Tym razem skusiła minie cena 43 zł i darmowa przesyłka). Aby ostatnia piąta darmowa przesyłka się nie zmarnowała, ostatniego dnia promocji, 31 października kupiłem matę do bagażnika mojego samochodu, z której specjalnie zadowolony nie jestem.

W międzyczasie kupiłem a właściwie zamówiłem na bazarze dwie kultowe ciężarówki: IFA W 50L i Jelcz 315 (pokazane w albumie obok). Byłem też na giełdzie, z której przywiozłem opisywany tu modelik Renault RS11 oraz modelik samochodu Rover 75 niemieckiej firmy Schuco (w kompletnym oryginalnym opakowaniu), za który po negocjacjach zapłaciłem 70 zł. Jest to informacja o tyle istotna, że opisywany tu modelik Opla też jest firmy Schuco.

Ponadto już od jakiegoś czasu chyba jeszcze przed zakupem autobusów równolegle z Allegro zacząłem obserwować aukcje na niemieckim ebay’u , zaś ich adresy zapisywać w osobnym dokumencie. Potrzeba narodziła się głównie stąd, że gdzieś w 1992 roku zaginęły 3 modeliki z mojej „dziecięcej kolekcji” (pisałem o tym kilkanaście lat temu). O ile Ifę W50L (w skali 1:87) udało się odkupić w 2010 roku, a od szwagra w 1997 roku dostałem modelik autobusu SANOK 09 (ze starej polskiej serii w skali 1:72), o tyle zaginionej Skody 706 RTO (w skali 1:87) nie udało się ani odnaleźć w trakcie sprzątania domu po rodzicach latem 2017 roku, ani przez te wszystkie lata odkupić na giełdzie, ani na Allegro.

Mało ciekawy wydawać by się mogło modelik enerdowskiej firmy Espewe miał dla mnie jednak ogromną wartość sentymentalną. Był to bowiem pierwszy modelik z mojej „młodzieńczej kolekcji”, jaki (co prawda w nie najlepszym stanie) zachował się z czasów dzieciństwa. Pamiętam jak jeszcze w 6. klasie szkoły podstawowej w Żyrardowie zamieniłem się z kolegą z klasy na ten modelik. Jadałem mu dużą naklejkę ze smokiem (był to chyba Filomidanek) a w zamian dostałem modelik autobusu Skoda. Cała transakcja miała miejsce w 1968 roku.

Korzystając z obecności córki w Berlinie i jej oświadczenia, że gdybym coś chciał .. to nie ma problemu, zacząłem poszukiwać aukcji głównie z modelikiem Skody. A przy okazji przeglądać inne aukcje. I tak 4 sierpnia (2022 roku) córka kupiła mi stary modelik jednego z pierwszych samochodów w historii – Daimler Motorwagen z 1886 roku firmy Wiking, a 28 sierpnia (kiedy byliśmy z żoną nad zalewem w Węgrowie) wylicytowała opisywany tu modelik Mercedes-Benz 1735. Kiedy pod koniec września modeliki dotarły do Warszawy, byłem z nich bardzo zadowolony.

Problemem niemieckiego ebay’a są nie tylko czasem naprawdę wysokie ceny, ale również koszt przesyłki który waha się zazwyczaj miedzy 5 a 7 Euro, co nie pozwala na licytowanie modeli zbyt wysoko. I tak już na samym początku bo 21 sierpnia córka wylicytowała modelik Mercedes-Benz 180 (W 120) firmy Maxichamps z urwaną gwiazdą na atrapie. Modelik był wystawiony za 13,5 Euro (do licytacji) i 20 Euro w (opcji „kup teraz”) . Córka postawiła na niego 15 Euro i aukcję wygrała, bo innych chętnych nie było. Niestety transakcja nie doszła do skutku, bo sprzedający się z niej w bliżej nieznanych przyczyn wycofał i zwrócił pieniądze.

Przez kolejne miesiące obserwowałem różne aukcje, ale nie miałem jakoś szczęścia „wygrzebać” czegoś naprawdę ciekawego. Owszem obserwowałem kilka aukcji starego modelika Skody 706 RTO jednak zazwyczaj kończyły się one na kwotach od 28 do 32 euro i 4 Euro za przesyłkę (oczywiście do Berlina). Modelik udało się „dopaść” dopiero 15 stycznia tego roku, kiedy ktoś wystawił dwa stare enerdowskie modeliki autobusów w skali 1:87 (drugi to Ikarus 55 firmy Herr) jako „modele dla majsterkowiczów” z niewielkimi uszkodzeniami. Pomimo 6 licytujących córka aukcję, która zakończyła się kwotą 13,05 Euro wygrała. Ikarusa udało się naprawić od razu. Skoda ma wadę trudniejszą do naprawy. W modeliku brakuje sporego kawałka poprzeczki bagażnika dachowego, który próbuję dorobić. Kiedy modelik naprawię postaram się go tu opisać.

Zaraz po zakupie modelika Skody trafiłem na ebay.de taką oto aukcję. Wynikało z niej, że sprzedający oferuje model z gazetowej serii Opel Car Collection (sprzed 12 lat) w cenie od 7 Euro. Ponieważ po bliższym zapoznaniu się z ofertą okazało się, że modele oferuje sklep w Berlinie, poprosiłem córkę, aby tam pojechała i na miejscu zorientowała się co, jak i za ile. Ze wspomnianej tu serii jeszcze 10 lat temu kupiłem okazyjnie na giełdzie modele Kadett B Rally oraz Manta B (ten ostatni był na blogu dokładnie opisany). W 2017 roku dokupiłem na Allegro jeszcze modelik auta Bitter CD, dlatego interesowały mnie właściwie tylko 2 modele: żółty Opel Commodore B oraz pomarańczowa furgonetka Bedford. Kiedy córka pojechała do wspomnianego tu sklepu (we wschodnim Berlinie) na miejscu okazało się, że modele można zamówić, ale Commodore kosztuje 15 Euro a furgonetka 25 Euro. Za Commodora byłem nawet gotów tyle dać, ale postanowiłem się troszkę rozejrzeć.

Okazało się, że na ebay.de „gazetowy” Commodore chodzi po jakieś 7 Euro + 5 do 6 przesyłka postanowiłem „upolować” go tam. Trafiłem na ofertę sklepu z Gelsenkirchen, którego aukcje zaczynały się od 5 Euro. Wśród wystawianych modeli był również Mercedes, po którego w 2019 roku jadąc rowerem do sklepiku w Classic Remise córka miała wypadek (pisałem o tym przy okazji opisu modelika Mercedes-Benz 1735 . Aukcje kończyły się i po kilku dniach te same modele były wystawiane ponownie. Jeszcze na początku lutego córka licytowała 2 modele (Opla i Mercedesa) bo liczyliśmy na to, że przy zakupie 2 modeli koszt przesyłki – 6 Euro rozłoży się i modeliki wyjdą nieco taniej. Niestety pierwszych aukcji nie udało się wygrać, później modele były licytowane nawet wyżej (zwłaszcza Mercedes) ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.

W trakcie wyszukiwania ofert Opla trafiłem na aukcję na której za 10 Euro był oferowany modelik Opel Commodore B firmy Schuco. Przesyłka kosztowała 5,5 Euro, i aukcję zacząłem obserwować. W tym samym czasie robiłem podchody pod modele ze wspomnianego wyżej sklepu. Kiedy okazało się, że oferowany przez prywatną osobę modelik się nie sprzedał, gdy został wystawiony ponownie odpuściłem sobie aukcje sklepu z Gelsenkirchen i w ostatni minutach aukcji 14 lutego córka go wylicytowała. Kosztował mnie zatem 15,5 Euro, a więc jakieś 73,5 zł.

Modelik dotarł do mnie w ubiegły wtorek. Kiedy rozpakowałem przywiezioną przez koleżankę córki paczkę z Berlina, byłem zaskoczony jakością wykonania tego niezbyt świeżego już dzisiaj modelika. Jedyną jego wadą są nie najlepiej prezentujące się i chyba troszkę za duże koła. Możliwe, że dlatego modelik można kupić w rozsądnej cenie.

Kiedy go oglądałem postanowiłem sprawdzić z jakiego okresu pochodzi, a także kiedy i gdzie ukazała się seria Opel Team Edition.

W trakcie tych poszukiwań trafiłem na bardzo ciekawą stronę o modelikach samochodów marki Opel.

Z informacji na stronie wynika, że seria, z które modelik pochodzi ukazała się w salonach Opla wiosną 2005 roku. Sam zaś modelik jest jednak starszy bo po raz pierwszy modelik wyszedł w serii Opel Car Collection, która ukazała się w salonach Opla jesienią 2000 roku.

Jednak trzeba przyznać, że ponad 20 letni modelik zrobił ma mnie naprawdę duże wrażenie ! Jakością wykonania karoserii i drobnych detali niemalże „powala”. Miedzy innymi dlatego postanowiłem go tu od razu pokazać.

W oryginalnym i zachowanym w nienagannym stanie opakowaniu znajduje się również rozkładana ulotka w podstawowymi danymi prawdziwego samochodu (w kilkunastu językach)

Wkładka jest „rozwijalna” i podstawowe informacje o aucie są podane również w języku polskim :

A teraz pokażę modelik samochodu na bazie którego powstał Opel Commodore B, który jest niejako bardziej „wypasioną” odmianą samochodu Opel Rekord D w wersji coupe. To właśnie z tego ostatniego auta pochodzi proporcjonalne i ładnie wyrzeźbione nadwozie jakie ma Commodore B.

Opel Rekord D wszedł na rynek w 1972 roku. W tymże roku ukazało się też klika bardzo istotnych w następnych latach samochodów innych marek, takich jak: Audi 80, Renault 5, Alfa Romeo Alfetta, Alfasud, Mercedes W116 czy kilka jeszcze innych aut. Miedzy innymi dlatego, 10 lat temu, gdy w serii Kultowe auta PRL ukazał się Opel Rekord D, jego modelika nie kupiłem.

Modelik nie bardzo mi się też podobał, a poza tym samochody marki Opel nigdy mnie jakoś specjalnie nie absorbowały, ani nie budziły moich specjalnych emocji. Ot po prostu zwykłe trochę nudne niemieckie samochody, dla zwykłych zjadaczy chleba. Na ich modeliki specjalnie nie chorowałem i nie choruję, pomimo, że w życiu prywatnym za kierownicą moich dwóch aut tej marki zasiadałem niemalże codziennie przez ponad 23 lata. Owszem miałem swoich nielicznych faworytów, ale nie było ich aż tak wiele i prawie wszystkie poszukiwane prze ze mnie modele aut tej marki udało mi się w mojej prawie 40 letniej kolekcjonerskiej karierze uzbierać. (Kilka z nich prezentowałem zresztą na tym blogu).

W październiku 2017 roku wybrałem się pod coś do sklepu Media Markt w Markach. Niemal dwa lata wcześniej w innym markecie tej marki kupiłem okazyjnie opisywanego tu Żuka A11. W markecie były już resztki wyprzedawanych modeli z serii Kultowe Auta PRL, a wśród nich Opel Rekord D. Przyjrzałem się mu dokładniej i pomyślałem: „15 zł to nie majątek, a może coś z tego będzie”

W końcu w drugiej połowie lat siedemdziesiątych mieszkałem z rodzicami w podwarszawskim Piastowie. Przez dwa lata chodziłem do liceum do Pruszkowa a więc rejon Piastów, Pruszków, Komorów był mi bardzo dobrze znany. Zresztą w samym Piastowie, który chyba w 90 % składa się z domów jednorodzinnych mieszkało wówczas wielu rzemieślników i drobnych przedsiębiorców zwanych wówczas „prywatną inicjatywą”. W okolicznych wsiach i osadach królowały spore gospodarstwa głównie warzywnicze. Toteż w okolicy nie brakowało ludzi, dla których licencyjny Polski Fiat 125p był po prostu autem za słabym. Nie każdy z nich kupował od razy Mercedesa, ale auta takie jak Peugeot 504, czy właśnie Opel Rekord można było we wspomnianych miejscowościach bardzo często spotkać. I to właśnie z tych czasów zapamiętałem ten samochód.

Powodem odstąpienia od zakupu w momencie, kiedy modelik się ukazał, był również nietypowy dla mnie „garb” na masce świadczący o wersji samochodu z silnikiem wysokoprężnym. Owszem dokładnie taki „garb” na masce zapamiętałem, ale z modeli późniejszych Rekordów – odmiany E produkowanej od 1977 roku i widywanej w Polsce często od połowy lat osiemdziesiątych . Natomiast odmiany D (jaką przedstawia modelik) produkowanej w latach od 1972 do1977 nie widziałem nigdy w wersji z silnikiem wysokoprężnym i charakterystycznym dla późniejszych modeli „garbem” na masce.

Jak wspomniałem za 15 (a nie jak kilka lat wcześniej) 27 zł modelik kupiłem:

Od razu po zakupie postanowiłem go trochę upiększyć.

Pomalowałem na czarno wnętrze atrapy i wywietrzniki w tylnych słupkach

Nadwozie też nieco „opuściłem” w dół. Samochód znacznie większy od Polskiego Fiata 125p zapamiętałem jako duże i „rozłożyste” auto zawieszone niezbyt wysoko.

Na koniec na dole nadwozia nakleiłem wycięte z jakieś naklejki cieniutkie czarne paski imitujące boczne listwy odbojowe.

Kiedy wylicytowałem model Commodore B miałem obawy, jak modele będą się razem prezentować, bo na pierwszy rzut oka biały Opel od początku wydawał mi się za wąski.

Kiedy jednak wyjąłem z opakowania Opla niebieskiego, okazało się że modeliki (tak jak prawdziwe samochody ) dolną część nadwozia mają dokładnie tych samych rozmiarów, widać to dobrze na zdjęciu powyżej i tak też powinno być.

Obok siebie też prezentują się dobrze.

Na początku tego, jak zwykle „przydługiego” nieco wpisu, o białym „kultowym” Oplu napisałem, że o mało co nie stał się ostatnim modelem w mojej kolekcji.

Otóż modelik kupiłem okazyjne 5 października 2017 roku. Prawdopodobnie z uwagi na konieczność załatwiania pilnych spraw związanych ze sprzątaniem i zbyciem domu moich rodziców, aczkolwiek na początku 2018 roku wiele spraw już się ułożyło, nastąpiła niespotykana w mojej kolekcjonerskiej karierze 11 miesięczna przerwa w poszukiwaniu i zakupach nowych eksponatów do kolekcji. Dopiero wizyta na „modelikowej” giełdzie (9 września 2018 roku) ponownie przywróciła moje zainteresowanie modelami aut w skali 1 / 43 .

pozdrawiam