263. Ubiegłoroczne zdobycze (2015)

Najbardziej oczekiwany wpis w roku, ukazuje się w tym roku ze sporym opóźnieniem. Nie jak zwykle pod koniec stycznia, ale wyjątkowo dopiero w połowie lutego. 

Powód ? Wyjątkowo obfite jak na tę porę roku zakupy nowych modeli (dwa z nich tu już pokazałem), studniówka córki i związane z nią wizyty w sklepach oraz ciągłe zabieganie (to oczywiście też).

Moje „podsumowanie roku” prezentujące wszystkie ubiegłoroczne „zdobycze” ukazuje się na tym blogu już  po raz dziesiąty. 

Poprzednie moje coroczne podsumowania można zobaczyć tu: 2014, 201320122011, 2010, 2009200820072006.

Rok 2015 był dla mnie i mojej rodziny niestety znów rokiem trudnym. Dlatego podobnie jak w latach ubiegłych, nie wszystkie modele jakie w ubiegłym roku kupiłem udało mi się na tym blogu zaprezentować.

Rok nie zaczął się najlepiej. W połowie stycznia, moja mama, która w listopadzie skończyła 88 lat, zaczęła chorować. Czuła się źle, na domiar złego na czwartym palcu u nogi zrobiła jej się „dziura” po odcisku, która nie chciała się goić. W lutym i w marcu jeździłem z nią 2 razy w tygodniu na opatrunki do szpitala w Pruszkowie, ale poprawy nie było. Nic też nie dawały dość drogie prywatne wizyty u dermatologa. W połowie kwietnia mama trafiła do innego szpitala (też w Pruszkowie) gdzie wykryto u niej groźną chorobę, czerwienicę. Pod koniec maja nagle mamie chora noga zaczęła puchnąć i pojechałem z nią do chirurga naczyniowego do Luxmedu. Tam, bardzo dobry lekarz od razu skierował ją do szpitala w Międzylesiu, gdzie przeszła zabieg udrożnienia tętnicy w chorej nodze. Mama długo wracała do zdrowia, wymagała opieki i częstych wizyt. Właściwie dopiero od jesieni nastąpiła wyraźna poprawia.  Teraz mama już lepiej chodzi, a „dziura” w palcu praktycznie zarosła. 

W czerwcu ja „dorobiłem” się nerwicy żołądka, bo na całą historię z opieką nad mamą i częstych wizyt u lekarzy, nałożyła się sprawa spadkowa, którą trzeba było zacząć załatwiać w związku ze śmiercią sąsiadki. Mieszkała ona w domu przylegającym do domu moich rodziców. Oba domy stoją na działce, która była współwłasnoscią moich rodziców i sąsiadów. Tak nieruchomości zostały kupione ponad 40 lat temu i aby spadkobiercy sąsiadów mogli swoją część sprzedać trzeba było ze  współwłasnosci wyjść. Cała sprawa wiązała się z koniecznością załatwiania różnych formalności, począwszy od wykonania planów przez geodetę, a skończywszy na rozdzieleniu działek i sprzedaży części należącej do sąsiadów. Ponieważ moja siostra na stałe mieszka za granicą, wszystkie sprawy (z naszej strony) musiałem załatwiać ja. Na szczęście wszystko dobrnęło do szczęśliwego finału na początku listopada i wraz z tym ustąpiły moje problemy trawienne.    

W ubiegłym roku, inaczej niż w latach ubiegłych, w związku z koniecznością częstych odwiedzin u mamy, jak i załatwianiem spraw spadkowych, nie wyjechałem na urlop.  Owszem wziąłem na początku sierpnia dwutygodniowy urlop, ale nie robiłem w tym czasie żadnych remontów, (jak w latach poprzednich), bo w Warszawie panowały iście „afrykańskie” upały. Co drugi dzień wraz z żoną rano odwiedzaliśmy mamę, a przy okazji załatwialiśmy w urzędach, albo u notariusza różne sprawy związane ze spadkiem po ojcu. Po południu i w dni kiedy zostawaliśmy w domu, jeździliśmy na glinianki w Zielonce. Już właściwie po urlopie odbyłem tylko 2 całodniowe, niedzielne wycieczki nad oddalony od Warszawy o 80 km Zalew Tatar (pod Rawą Mazowiecką), który bardzo mi się spodobał.

263.Zalew Tatar 5bBrak urlopu w pewnym sensie zrekompensowała mi firma, w której pracuję. Na początku października trafiła mi się ciekawa, kilkudniowa, służbowa wycieczka do Niemiec   

Z uwagi na opisane tutaj okoliczności, na blogu, w roku ubiegłym pokazałem na bieżąco tylko połowę moich świeżych zdobyczy. Jednak”modelikowo” roku ubiegły mogę za to uznać za bardzo udany.  

Co się w minionym roku udało?

Nie tylko dla mnie ale i dla innych kolekcjonerów modeli aut w skali 1:43, rok 2015 był ósmym z rzędu, ale już raczej rokiem ostatnim, który upłynął pod znakiem „Kultowych Aut PRL”. Ja z „kultowego szaleństwa” już dobre trzy lata temu prawie zupełnie ochłonąłem i z serii kupowałem tylko wybrane modele. Takie, które uznałem za naprawdę ciekawe i warte uwagi. Kolekcja wzbogaciła się o kolejne modele popularnych aut, z okresu mojego dzieciństwa i młodości. Jednak inaczej niż w latach poprzednich w kolekcji pojawiły się tylko 3 modele pojazdów polskich: Polonez Caro, Jelcz 315 śmieciarka i Żuk A11B . 

SAMSUNG DIGITAL CAMERA

W kolekcji przybyło również kilka modeli aut nie produkowanych co prawda w Polsce, ale w czasach PRL bardzo u nas  popularnych. Modele te to przede wszystkim Skody, które w ostatnim roku ukazywania się serii, znów się w niej pojawiły: 110 R, 1201, 105S i 100. Na blogu pokazałem tylko jedną. Ostatnia z wymienionych nie należy niestety do modeli udanych i będę próbował zastąpić ją jakimś innym modelem.

Okazyjnie (i właściwie dla kółek) kupiłem też kolejną Pobiedę M20, która pochodzi z rosyjskiej serii „Avtolegendy CCCP”. Na początku miałem mieszane uczucia jeśli chodzi o ten model, teraz jednak również bardzo mnie cieszy. Tuż przed świętami, w trakcie wizyty w galerii handlowej (do której wybraliśmy się po prezenty), w księgarni, oglądając album ze zdjęciami powojennej Warszawy, trafiłem na zdjęcie, na którym widoczna była warszawska taksówka (z lat 50-tych) w dokładnie takim samym malowaniu jak kupiony w marcu modelik.

Z serii „Kultowe auta PRL” kupiłem też okazyjnie 2 modele długo po ich „kioskowych” premierach: 

SAMSUNG DIGITAL CAMERA

Żuka A11b kupiłem trzy i pół roku po „kioskowej” premierze, w sklepie ze sprzętem  elektronicznym Media Markt, gdzie na początku grudnia, „za pół ceny” pojawiły się modele z „kultowej” serii, które prawdopodobnie nie sprzedały się w kioskach. Zaś modelik  Renault 10 kupiłem na Allegro (prawie półtora roku po premierze). Żuka na przełomie roku przerobiłem. Wymaga już tylko „dopieszczenia” i mam nadzieję wkrótce go tu zaprezentować.

W marcu „za jednym zamachem” kupiłem 2 modele: Tarta 148S , choć pochodzi z niemieckiej serii wydawnictwa Atlas, idealnie uzupełnia kolekcję modeli aut z czasów PRL. Pochodzący z tego samego wydawnictwa Mercedes-Benz L406D w skali 1:43, od lat był przeze mnie poszukiwany.

Kolekcja wzbogaciła się też o 2 modele aut w historii motoryzacji absolutnie „kultowych”. Zastąpiły one inne mini-autka kupione przed laty. Citroen 2CV (na zdjęciu powyżej) zastąpił plastikowy model do sklejania, na złożenie którego nie znalazłem czasu przez kilkanaście lat. Fiat 500L  (na zdjęciu poniżej) zastąpił zaś modelik, który po prostu przestał mi się podobać.  

Na grudniowej giełdzie kupiłem też model auta nie tak popularnego jak tu wymienione, ale w historii motoryzacji również bardzo istotnego. Ferrari 250 SWB Berlinetta (na zdjęciu powyżej) nie figurował co prawda na mojej „liście poszukiwanych”, ale jako model auta, które znalazło się wśród 27 samochodów nominowanych do finału konkursu na „samochód stulecia” (Car of the Century), był prze ze mnie od dawna poszukiwany.  

SAMSUNG DIGITAL CAMERA

Jako jedyny model, w roku ubiegłym z listy „poszukiwanych” wypadł Rolls Royce Silver Claud. Zniecierpliwiony wieloletnimi, bezowocnymi poszukiwaniami jego miniaturki (w skali 1:43), 1 czerwca wylicytowałem na Allegro modelik Bentleya S2, który od wspominanego Rolls Royce’a różni się tylko kształtem atrapy chłodnicy. Za to po 12 latach poszukiwań wreszcie udało mi się kupić model Rover’a P5.  

Poza tym w kolekcji pojawiło się kilka nie opisanych na blogu modeli, które mam nadzieję za jakiś czas też tu zaprezentować.

W ubiegłym roku w kolekcji pojawiło się wyjątkowo dużo modeli „sprzętu wojskowego”:  

SAMSUNG DIGITAL CAMERA

Na rok 2015 przypadała okrągła 70. rocznica zakończenia II wojny światowej.  Na blogu powstała seria wpisów przypominająca tę rocznicę. Jednak zakupy modeli pojazdów wojskowych z okresu wojny, w żadnym wypadku nie były nią inspirowane. Po prostu tak się złożyło. W kolekcji najpierw pojawił się (kupiony na marcowej giełdzie) najpopularniejszy czołg Wermachtu Panzerkampfwagen IV. W połowie kwietnia (w zamian za reklamę na blogu) do kolekcji dołaczyły aż 3 kolejne modele: Niemiecki Sd.Kfz 251/1 (Hanomag), brytyjski czołg pościgowy Crusader MK6 i amerykański transporter M16 MGMC. Na dwa dni przed kolejną, 76. rocznicą wybuchu wojny, na Allegro udało mi się wylicytować kolejny model z nią związany: Dodge’a WC54, który od lat był przedmiotem mojego „kolekcjonerskiego pożądania”.  

Jak tu już napisałem, rok 2015 był dla mojej kolekcji naprawdę bardzo udany, aczkolwiek pod względem zakupów nowości, nie był to rok rekordowy. W kolekcji pojawiły się 24 nowe mode, o kilka więcej niż w roku 2014. Wydatki były też znacznie wyższe niż w latach poprzednich. Kształtowały się na poziomie z roku 2009, jednak poziomu rekordowych z lat 2001 – 2004 oraz poniesionych w roku 2010 nie osiągnęły. W całym roku zamknęły się kwotą 758 złotych, co zważywszy na ralną wartość rynkową pokazanych tu modeli, jest raczej kwotą niewygórowaną.

Kolekcja i tak jest już bardzo duża, w mieszkaniu zaczyna brakować na nią miejsca, dlatego każdy zakup (podobnie jak i w latach poprzednich) musiał być dość dokładnie przemyślany. Właściwie powoli należałoby kolekcję zamykać i pójść w kierunku „wyczyszczenia” jej z modeli zbędnych, dokonczenia dawno temu rozpoczętych przeróbek, jak również zrobienia poprawek starszych modeli, które dziś nie zawsze dobrze się prezentują. Takie własnie działania udało mi się w ubiegłym roku zapoczątkować.  

Co się ubiegłym roku nie udało?

W ostatnim roku, relatywnie mało czasu spędzałem w moim „warsztacie”. Dokonywałem w nim tylko bieżących, doraźnych napraw i przeróbek. Nie udało mi się więc dokończyć rozpoczętych w poprzednich latach większych przeróbek. Nie udało się też zakończyć ciągnących się już latami przeróbek i napraw modeli „rozgrzebanych”. Nie będę ich tu jednak wymieniał, bo ich nazwy wymieniałem już w kilku moich poprzednich corocznych podsumowaniach. Co prawda w grudniu udało się trochę tę tendencję przełamać i zrobić kilka większych przeróbek (jedną z nich niedawno tu opisałem), ale w trakcie całego roku nie miałem za bardzo czasu na dłuższe wizyty w moim „warsztacie”. 

Mimo ponawiania prób i podchodów na giełdach i Allegro, nie udało się w mijającym roku kupić więcej niż 1 model z mojej ”listy poszukiwanych”. O drugi, co prawda „otarłem” się na grudniowej giełdzie, ale w trakcie oglądania wspomnianego tu modelika Ferrari, ktoś „sprzątnął mi go sprzed nosa” i  kupił  odłożonego na chwilę na bok „poszukiwanego” 

Blogowi znów poświęciłem mniej czasu niż w latach poprzednich i niestety nie udało mi się regularnie opisywać moich nowych zdobyczy. Właściwie opisałem tylko połowę nowych nabytków i na blogu znów powstały kolejne zaległości.

Podobnie jak w latach poprzednich, mam jednak cichą nadzieję, że w najbliższym czasie uda mi się przynajmniej w jakiejś części je nadrobić, zwłaszcza, że w tym roku nie planuję zakupu większej liczby nowych modeli, mam zaś za to sporo ciekawych materiałów i zdjęć, które nadają się do zaprezentowania. 

pozdrawiam

9 myśli w temacie “263. Ubiegłoroczne zdobycze (2015)

  1. Dziękuję
    Rzeczywiście rok ubiegły pod względem „zdobyczy wojskowych” był wyjątkowy. Fakt kupiłem tylko 2 resztę dostałem, ale kiedy ustawiłem je obok siebie wyglądają rewelacyjnie. Mino, że są w podobnych kolorach bardzo się różnią wyglądem a ich klimat mnie po prostu powala.
    pozdrawiam

    Polubienie

  2. Witam
    Mam w kolekcji 70 modeli Minichamps i w zdecydowanej większości są to bardzo dobre, a niektóre wręcz znakomite modele. HPI mam tylko jeden. Jeśli chodzi o modele aut współczesnych, to w ostatnich latach Schuco też trzyma bardzo wysoki poziom. Niestety nie interesuję się modelami w cenie powyżej 100 zł, bo wydatki na kolekcję staram się „trzymać w ryzach”.
    pozdrawiam

    Polubienie

  3. Modele Minichamps są na wysokim poziomie, mam kilka i nie ma sie za bardzo do czego przyczepić. Można jeszcze polecić HPI Racing, którego wykonanie jest na wysokim poziomie. DO tego dochodzi jeszcze Trofeu z elementami fototrawionymi. Ale wszystkie poprzednie firmy przebił model firmy Matrix który ostatnio kupiłem w Hong Kongu, jakość super, dużo lepsza niż Minichamps, niestety cena sporo ponad 300 złotych za model

    Polubienie

  4. To zależy od modelika.
    Generalnie moim zdaniem najlepsze modele robi chyba Minichamps. Są one dość drogie ( w kolekcji mam ok 50 sztuk), jednak detale i bryła są w nich wykonane na bardzo wysokim poziomie. Bardzo dobre są też modele Auto Art. jednak tych mam kilka i nie są wykonane z reguły gorzej od minichampsów, jako „używane” są nawet tańsze. Neo jest bardzo drogie (praktycznie od 50% droższe od Minichampsa) dlatego nie mam żadnego. Z moich obserwacji wynika, że w wielu z nich model zrobiony jest „na efekt” zaś bryły zawierają dość przykre błędy (linie karoserii nie są płynne). Modele te mają wiele elementów fototrawionych, które (wg relacji kolegi, który taki model ma” potrafią się odkleić lub wygiąć i mdel generalnie „strach wziąć do reki”.
    IXO, cóż chyba najpopularniejsze, trochę tańsze od minichampsa, jednak wykonane zdecydowanie gorzej jesli chodzi o bryłę i proporcje (detale na podobnym poziomie) Jako „gazetówki” po 30, 40 zł OK (nawet bardzo). Wersji gablotkowych niestety w cenie ok 100 zł nie polecam. Jesli dany model wypuścił też Minichamps to lepiej kupić ten drugi.

    Polubienie

Dodaj komentarz